Witamy:)
Nasza wyprawe rozpoczelismy w Warszawie do ktorej dotarlismy pociagiem, jak zwykle z brakiem miejsc:) w stolicy okazalo sie ze przygotowania do "Wielkiej Uroczystosci, i naszej podrozy spowodowaly male luki w pamieci:) Wojtek zapomnial aktywowac swoja karte bankomatowa a ja swojej wcale nie zabralam....Tak wiec malo brakowalo abysmy wyruszyli z brakiem srodkow na przezycie.Na szczescie pamiec wojtasowi wrocila i moglismy wyplacic pieniadze:Co dzialo sie pozniej? Pamietamy tylko urywki jak z filmu. Wyczerpanie, brak snu i emocje spowodowly ze zasypilismy w kazdym mozliwym miejscu. Nawet loty samolotem okazaly sie wcale nie takie straszne. W sumie najbardziej obawialismy/ obawialam:) lotu z frankfutu do singapuru, ale to wlasnie on okazal sie najbardziej spokojny.
Loty na krotkich odcinkach: szybkie wznoszenie, osiagniecie odpowiedniej wysokosci i ladowanie. Organizm niezbyt dobrze to znosi.Przynajmniej moj:)Nastepny wpis: Singapur.