W niedziele z wielkim zalem wyjechalismy z Ubudu, zegnajac naprawde fantastyczna rodzine hinduska.Chyba nigdzie do tej pory nie spotkalismy sie z taka zyczliwoscia i goscinnoscia. Z ubudu podjechalismy bemo na terminal batubulan (10 tys za osobe i nie wiecej, mowcie ze znacie ceny:) a z batubulanu na znajomy juz nam dobrze terminal ubung (rowniez 10 tys) Z ubungu juz prostu do loviny za 30 tys od osoby. Na jednej z glownych ulic udalo nam sie znalezc nocleg za 90 tys, fajna atmosfera i standard, natomiast towarzystwo dyskotek i indonezyjskich barow karaoke nie bardzo nam pasowalo:) Postanowlilismy poszukac miejsca bardziej spokojnego i oddalonego od centrum.Jeszcze tego samego dnia wypozyczylismy skuter, udalo sie za 35 tys za dzien:) i nastepnego ranka ruszylismy na poszukiwania. Po dlugich negocjacjach, pozostalismy przy bungalowie Lilla Cita, nad samym morzem ok 4 km od centrum za 100 tys. Piekne miejsce i przede wszystkim spokojne. Jeszce tego samego dnia pojechalismy zobaczyc swiatynie Pura Beji w Sangsit i gorace zrodla Air Panas Banjar. Bardzo ciekawe i przyjemne miejsce, tym bardziej ze mozna sie w tych goracych wodach wykapac:) Wstep 5 tys:). Popoludnie spedzilismy na plazy podziwiajac zachod slonca i grupe cwiczacych joge ludzi. Bardzo odprezajace:) Wogole Lovina jest miejscem gdzie czas plynie powoli a atmosfera jest bardzo leniwa. Nikt sie nigdzie nie spieszy, a na straganach z odzieza i pamiatkami, raczej pusto. Ludzie przyjedzajacy tutaj naprawde chca sie zrelaksowac i nabrac sil witalnych przed powrotem do cywilizacyjnej czasem brutalnej rzeczywistosci. Kolejny dzien to kilka godzin na plazy i rewelacyjny wodospad Air Terjun Gitgit. Sila wody spadajacej z ok 40 m naprawde robi wrazenie. Wieczorem postanowilismy rozgrzac nasze zoladki 20 %- winem gronowym.Szczerze... Polskie wino za 3 zl smakuje lepiej niz to ktore mialo nas uratowac od calkowitego detoksu:D Dzisiaj wybralismy sie na dluzsza wycieczke w gory zeby zobaczyc Ogrody Botaniczne Bali. Zapomnielismy jednak o tym ze pogoda w gorach zmienna jest i po drodze bylismy zmuszeni do kupna peleryn, ktore juz pozniej swietnie chronily od zimnego wiatru i deszczu. Pierwszy raz od miesiaca bylismy tak spragnieni goracej herbaty:) Park botaniczny przypomina troche Chorzowski Park Wypoczynku i rekreacji:) Jedyna, godna uwagi rzecz to szklany ogrod kaktusow.( wszystkie storczyki w ogrodzie orchidei byly w stanie spoczynku, dlatego ostatnia nadzieja, zeby zobaczyc rozne gatunki tych pieknych kwiatow, pozostaje w singapurskich ogrodach).Aaaa no i truskawki!!!!!!:) przepyszne, jest tutaj mnostwo plantacji wiec objadamy sie okrutnie:D pozdrawiamy :)