Geoblog.pl    DzonaGranek    Podróże    Gruzja 2013    Polowanie na Uszbe
Zwiń mapę
2013
28
lip

Polowanie na Uszbe

 
Gruzja
Gruzja, Mestia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3074 km
 
Pierwsza sprawa, jeżeli ktoś ma zamiar dostać się do Mesti z Tbilisi, jak najbardziej polecamy przejazd pociągiem. Można zaoszczędzić na noclegu i przespać się w naprawdę komfortowych warunkach (jeżeli współpasażerowie oczywiście na to pozwolą). Nam pozostały tylko miejsca siedzące ( 14- gel), bo bilety zakupiliśmy dzień wcześniej, nie było to dla nas absolutnie żadnym problemem. Jeżeli ktoś woli kuszetkę to miejsca trzeba rezerwować przynajmniej z tygodniowym wyprzedzeniem. Bilety z „miejscówką”, siedzenia rozkładane, duża przestrzeń na nogi, panowie którzy pilnują porządku, przyzwoita toaleta- gruzińskie koleje, przynajmniej te długodystansowe, mają to czego brakuje naszym, szczerze zazdrościmy.
Tbilisi- 21:10- Zugdidi 6:30.
Pod dworcem czekają już marszrutki, szybko pakujemy się , chwilę czekamy na modlących się jeszcze żydów, nie kończą jednak modłów, bo pan kierowca głośnym klaksonem przywołuje ich do porządku. Droga do Mestii trwała 3 godziny, jest nowa betonowa nawierzchnia, tylko kierowca jakby z rajdu formuły 1 wyjęty, dał się nam we znaki. Zresztą podróż w druga stronę nie była lepsza.
Na miejscu rozbiliśmy się na campingu Manoni Ratiani, który szczerze polecamy. 5 lari za osobę w namiocie z prysznicem, lub 15 w pokoju 2- osobowym. Można zjeść śniadanie, obiad, kolacje po 10 lari. Domowe jedzenie na kwaterach, lub tez gotowanie na własna rękę jest najlepszym rozwiązaniem w Mestii, która jeżeli chodzi o gastronomię nic ciekawego nie proponuje, co więcej odstręcza wysokimi cenami, niemiłą obsługą i niewielkimi porcjami. Ogólne wrażenie? Swanetia -rewelacyjna, cudowna przyroda, fantastyczne krajobrazy, natomiast Mestia ...Nie będziemy mieć najlepszych wspomnień. Ale każdy ma inne doświadczenia i zdarzało nam się spotkać ludzi, którzy dopiero właśnie w Swaneti doświadczyli prawdziwej gruzińskiej gościnności.
Pierwszego dnia urządziliśmy sobie polowanie na Uszbę:) tzn po kiepskich doświadczeniach w Kazbegi ( Kazbek w chmurach) wymyśliliśmy sobie, że właśnie dziś ustrzelimy mu fotkę. Pogoda była świetna i wszystko wskazywało na to , że cel będzie osiągnięty:) Bardzo mili ludzie podrzucili nas na wyciąg Hatsvali oddalony od Mesti 6 km. Potem wyjazd na górę kolejką- 3 gel i 6 godzinne, całkiem przyjemne lecz niestety bezowocne posiedzenie na tarasie widokowym z restauracją. Widoki i panorama kaukazu bezcenna, chaczapuri genialne, Uszby brak. Jak się okazało nastepnego dnia nic nie ma za darmo i na to żeby Uszba się odkrył trzeba trochę zapracować tzn wyjść z Mesti (1400) na ok 3000:) -opłacało się namęczyć. Wycieczka pierwotnie miała być tylko do krzyża który bardzo dobrze widoczny jest z wioski, ale jeżeli ktoś jest głodny naprawdę cudnych widoków, radzimy przejść wyżej w okolice jezior....Co prawda szczyt odkrył nam się tylko na kilkanaście minut, i tak byliśmy pod ogromnym jego wrażeniem. To był naprawdę męczący ale jeden z najlepszych dni jakie spędziliśmy w Gruzji, tym bardziej, że z okolic krzyża zostaliśmy zwiezieni do wioski super wypaśnymi dżipami przez izraelczków.
Następnego dnia wyruszyliśmy z grupą znajomych Polaków i podróżników innych nacji na objazdówkę do Kali i Uszguli. Droga to jedna wielka masakra- 46 km 3,5 godziny, podróżowaliśmy 17- osobowa marszrutką- koszt 280 gel za cały samochód. Opłacało się tym bardziej, że kierowca zatrzymał się wiosce Kali, gdzie miał miejsce festiwal religijny Kvirikoba. Wszystko zapowiadało się rewelacyjnie, gdyby nie jedna rzecz, która zabrała prawie całą radochę z wycieczki- ulewa która trwała prawie cały dzień, nie deszcz, ulewa... Kościół w Kali, w którym odbywały się wszystkie rytuały m.in. dzwonienie100- kilogramowym dzwonem,ubój kóz i baranów oraz ich gotowanie, umiejscowiony jest na wzgórzu, do którego prowadzi leśna ścieżka, która tego dnia wyglądała jak błotne bajoro dla bydła. Większość wiernych była ubrana powiedzmy, odświętnie tzn panie w sandałkach, balerinkach i klapkach. I muszę powiedzieć, że kobiety świetnie wychodziły z błotnych opresji, wyłączając z tego kilka przypadków gdzie jakaś babcia upodobała sobie silnego , młodego odpowiednio ubranego do warunków pogodowych turystę i tak z nim targała przez całą drogę.
Jak dojechaliśmy do Uszguli marzyliśmy tylko o ciepłej herbacie... Wioska naprawdę robi wrażenie , ale byliśmy tak przemoczeni i zmarznięci, że cała magia i unikatowość tego miejsca gdzieś uleciała...Niemniej bardzo polecamy...Ostatni dzień w Swaneti zakończył się już nie pod namiotem a w suchym i ciepłym pokoju, gdzie można było odetchnąć od nieustającego deszczu.....
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (45)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 79 komentarzy79 938 zdjęć938 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
29.06.2015 - 28.07.2015
 
 
09.07.2013 - 31.07.2013
 
 
27.06.2011 - 02.08.2011