8:30 rano wyjazd z Jogji. Planowo, na miejscu mielismy byc o godzinie 19. Niestety pech chcial ze po drodze zlapalismy gume:( Szybka wymiana kola- opoznienie tylko 30 min.Dlugo jednak sie nie cieszylismy. Sprawne oko Wojtka dostrzeglo ze felga w nowym, wymienionym kole jest peknieta i trzeba bedzie dzialac dalej. Ostrona jazda bez zbytniego pospiechu miala doprowadzic nas tylko do najblizszego warsztatu wulkanizacyjnego. Postoj w szczerym polu, na toptalnym wygwizdowie- 2 godziny. Na miejsce dojechalismy ok 23 a pobudka o 3:30. Hotelik, w ktorym sie zatrzymalismy przypominal raczej schronisko gorskie, temperatura ok 14 st wiec z prysznica zrezygnowalismy:) W cenie naszej wycieczki byl takze jeep, ktory, jak twierdzil facet z naszego biura jest niezbedny do tego aby dostac sie na punkt obserwqacyjny. Tak naprawde jezeli ktos chce pojsc o wlasnych silach nie ma z tym problemu. Trafic jest bardzo latwo, a droga tylko jedna. Jazda jeepem 10 min + wejscie na punkt od 20 do 30 min. To co zobaczylismy po wschodzie slonca przeszlo nasze wszelkie oczekiwania. Nie bedziemy nic wiecej pisac Zobaczcie sami:) Ok 6 rano podjechalismy juz pod sam wulkan. Krajobraz naprawde ksiezycowy. Nie podobny do niczego co kiedykolwiek widzielismy.Ogromna wulkaniczna pustynia.Pozniej krotka wspinaczka (lub jazda konikiem, jak kto woli:) i kolejny szok. Widok krateru poprostu genialny.Bromo jak wiele innych wulkanuw w Indonezji jest aktywny i dlatego tez wladze odradzaja wyjscia na sam szczyt. Ale chyba nikt bedac juz tak blisko z tego nie zrezygnowa. Tak tez bylo i z nami.
Po powrocie do hotelu pyszne sniadanie( szwedzki stol w cenie wycieczki), pakowanie i przejazd na kolejny wulkan z kopalnia siarki Kawah Ijen.