04.07.sobota
Mamo wszystkiego najlepszego od tego zaczynamy:)Nocka ciężka...niełatwo przejść z 15 st na 35. Gorąco i duszno. Śpimy do 12. Zjadamy lekki ryż i idzemy na plażę. Woda 30 st., palmy, piasek, spokojnie.. kilkunastu białych turystów. Ciekawe jak będzie na południu. Dla mnie miejsce ma to coś..to się czuje albo nie. Co prawda nie są to wyspy Gili ani Riwiera Albańska i woda nie mieni się wszystkimi odcieniami błękitu, zachwyca jednak swą oceaniczną szerokością, naturalnością i brakiem kurortów tuż przy plaży..Wypoczywający biali mieszają się z uśmiechniętymi lankijczykami. Na plaży widać małe łódki i kutry, które co chwila ruszają na połów. Wieczorem przechadzając się po przydrożnych straganach zjedliśmy nasze pierwsze beef kothu. Warzywa, posiekany placek, siekana wołowina, mnóstwo przypraw, listki curry, szalotka....mmm. Jutro spacer do Nilaveli i dalsze zaspokajanie zmysłów tym wszystkim co serwuje nam Sri Lanka...
Przykładowe ceny:
Beef kothu 170 R
Banany kg 80 R