06.07. poniedziałek
Dzień zaczeliśmy od śniadania w naszej ulubionej knajpce, tym razem zaproponowano nam tosty. Jak się później okazało były to naleśniki przypominające smakiem trochę nasz chleb na zakwasie. Dla mnie za kwaśne. Do tego coś a la czatnej z ciecierzycy, nawet dobre i mielony kokos z czili. Nie powala na kolana. W nocy zostaliśmy napadnięci przez chmarę komarów, na szczęście szybko udało się ich pozbyć odpalając spiralkę. Czekała nas wypłata kasy w bankomacie i w zwiazku z tym wycieczka do Trinomalee. Już od dłuzszego czasu myśleliśmy o wynajęciu pojazdu, który tak jak w indonezji dałby nam swobode w poruszaniu się i szybkim przemieszczaniu. Okazało się, że człowiek który opiekuje sie naszym hotelem dysponuje własnie takim małym skuterem. Po krótkiej
chwili już mknęliśmy nasza złotą strzałą do miasta. W Trinco wpadliśmy na targ spożywczy i rybny. Miejsce gdzie Wojtek mógł się wyżyć fotograficznie a ja część sprzedających znałam juz na pamięć, krążąc w koło, czekając na "węża". Po ogarnięciu targu pojechalismy do fortu Fredrick, a tak naprawdę to przejechaliśmy to miejsce udając sie do świątyni Swami Rock. Wjazd za free więc ok. Patrząc na zdjęcia,światynia co chwila zmienia swe oblicze i tak naprawde nie wiadomo ile to wszystko jest warte i czy tani plastikowy wygląd nie został przeobrażony na potrzeby turystów. W drodze powrotnej odhaczyliśmy Khali Temple (znowu nic szcególnego), zabranie ręczników i dalej jazda na naszą dzika plażę w drodze do Nillaveli. Po odpoczynku i kąpieli w planie była
jeszcze wycieczka na północ ale okzało się, że nic z tego. Odpalając silnik zauważyliśmy nieszczelny przewód paliwowy ( w naszym baku nagle z 5 litrów i prejechaniu 6 km zrobiło sie pusto) więc z prędkością odrzutowca i wznosząc modły mieliśmy nadzieje, że uda nam sie dotrzec do domu. Modlitwy zostały wysłuchane. Musiały być bo takiego kotła religijnego jeszcze nigdzie nie spotkaliśmy. Jest i Budda i Allah, Jezus, Shiwa i jeszcze wiele innych...Po krótkiej wymianie zdań Pan od skutera oddał nam pieniądze a my nieco rozczarowani udaliśmy sie na plażę, jak to stwierdził nasz kolega, potrenować wódźitsu z colą :)
Ceny:
Sniadanie 240 R
Skuter na cały dzień 800 R
Benzyna 1 l- 117 R
Przechowanie butów Swami Rock 20R